sobota, 22 listopada 2014

17 - Faceci to idioci. No, może nie wszyscy.

- Było genialnie! - zawołałam i chciałam do niego podbiec, ale... Poślizgnęłam się. Tak, było tak blisko upadku, ale... On mnie złapał. Podbiegł i złapał mnie. Odgarnął włosy z mojej twarzy i zaśmiał się.
- Uważaj na siebie, złotko. - powiedział, po czym poszedł się przebrać.
Przy nim zapominałam o wszystkim. O wszystkich. O Louisie.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Znów mijały dni w jego towarzystwie. A Louis się nie odzywał. Dzwoniłam, a ten nie odbierał. Zaczęłam się martwić. Może coś się stało? A może nie chce utrzymywać już ze mną kontaktu? Czemu tu ze mną nie wyjechał? Może zadzwonię jeszcze raz? Nie, wyjdę na głupią.
- Co jest? - przysiadł się Bruno.
- Nic.
- Siedzisz i co chwilę sprawdzasz telefon. No powiedz.
- No bo Louis... Nie odzywa się.
- To sama do niego zadzwoń!
- Już dzwoniłam, nie odbiera.
- Może jest zajęty - Bruno poklepał mnie po ramieniu.
- Może.
- Ej. Nie będziesz tak siedzieć cały dzień w domu. Może się przejdziemy?
Poszliśmy na spacer. Bruno co chwilę się uśmiechał, czasami chwytał mnie za rękę, od tak. Wtedy też się uśmiechałam.
Nagle z daleka ujrzałam znajomą twarz. Adam.
- No proszę, widzę, że wy coś razem... - zaczął.
- Przyjaźnimy się, jeśli o to ci chodzi. - przewróciłam oczami.
Nagle zadzwonił mój telefon. Meg? Jak ja dawno jej nie słyszałam. Tęsknię za nią.
- Hej, Meg! Czemu dopiero teraz? Smutno tu bez ciebie.
- Hej... Wiem, może powinnam była częściej dzwonić. Ale teraz mam konkretny powód. - wyczułam w jej głosie niepokój.
- Coś się stało?
- Tak... Dużo się stało. Nie będę owijać w bawełnę, chodzi o Louisa.
- Coś mu się stało? Miał wypadek? Może dlatego się nie odzywał! Meg, co z nim!?
- Nie, nie. Jest zdrowy. Tylko po prostu durny.
- Co jest, Meg?

* * *
Zadzwoniła do niej Meg. To była ta jej przyjaciółka. A ten Adam? Też chyba jakiś znajomy z dawnej pracy, kojarzył go. Amy wydawała się być zaniepokojona rozmową. Coś się stało, coś nie było okej.
- Amy, jest wszystko w porządku? - spytał, gdy się rozłączyła.
Nie odpowiedziała. Chyba nawet po jej policzku spłynęła łza.
- Amy?
Patrzyła chwilę na ekran telefonu, a potem bez słowa gdzieś pobiegła.
- Amy! - chciał za nią pobiec, ale ten cały Adam go zatrzymał.
- Chyba nic ci teraz nie powie. Ale za to ja ci coś powiem, gwiazdeczko. Udajesz jej przyjaciela, a może chcesz rozkochać w sobie kolejną laskę? Jeśli jakkolwiek chcesz ją wykorzystać...
- Stary, też jestem człowiekiem. Zostaw mnie w spokoju.
Widział tylko jak Adam patrzy na niego ze złością. Co to za koleś? A co go w sumie łączy z Amy? Czy on też uważa, że każda gwiazda to pewna siebie, zarozumiała osoba?
Nieważne. Teraz czas znaleźć Amy.

* * *
Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Co za dupek. On miał czelność zapraszać mnie do siebie. Byłam w jego domu, a on nic sobie z tego nie robił.
- Amy, jesteś! - znalazł mnie w studio. - Powiesz, co się stało?
- Czemu faceci to idioci?
- Dziękuję bardzo - uśmiechnął się i przysiadł się koło mnie.
- Meg widziała go z inną. - przerwałam na chwilę, żeby zebrać w sobie myśli - W sensie Louisa. Nawet przesłała mi zdjęcie jak się całuje z jakąś dziewczyną. Jest świnią! Jeszcze z nim mieszkałam. - mówiąc to, udawałam, że jestem twarda, że to nic, ale gdy tylko mogłam odwracałam głowę, żeby nie widział moich łez.
Nagle Bruno dotknął swoją ręką mojej głowy i obrócił ją delikatnie w swoją stronę. Przeszły mnie ciarki, jak to zawsze bywało z Brunem, ale teraz jeszcze większe niż kiedykolwiek. Był tak blisko, patrzył się na mnie. Przetarł swoją ręką moje łzy.
- Pewnie myślał, że związek z tak piękną kobietą to tylko sen i że na ciebie nie zasługuje. - Bruno obrócił wszystko w żart. Ale mówił wszystko powoli i ciągle patrzył w moje oczy. Odgarnął moje włosy, które opadły mi na twarz. - Nie płacz.
Przysunął się bliżej.
- Kochasz go?
- Nie wiem. Ja już od dłuższego czasu nie wiem, kim on jest dla mnie. Nie wiem, kim są dla mnie niektórzy ludzie.
- A ja kim jestem?
Nagle do środka wszedł Phil. Nie wiem co by się stało, gdyby wtedy się nie pojawił. Nie wiem co odpowiedziałabym Brunowi. Bo ja nie wiem, kim on dla mnie jest.
- Co wy tu robicie?
- Nic, siedzimy, gadamy. - powiedział Bruno i delikatnie mnie objął.
- Płakałaś? - przykucnął koło mnie Phil
- Bo faceci są idiotami - zaśmiał się Bruno.
- Ach, no i są wszyscy tacy sami!
- I czasem nawet nie wiemy kim oni właściwie są i co robią w naszym życiu - Bruno spojrzał na mnie i przygryzł dolną wargę.
- Ale faceci chyba też tak mają z dziewczynami - uniosłam jedną brew.
- Może niektórzy. - uśmiechnął się.
I przesiedziałam z nimi cały wieczór, gadając o wszystkim. O Louisie przestaliśmy już po chwili. Chyba rzeczywiście nie było warto. A Bruno? Gdy tylko Phil wychodził albo się odwracał, to chwycił mnie za rękę, to mnie przytulił.
- W sumie masz rację - zaczął nagle. - Faceci to idioci.
A ja uśmiechnęłam się.
- No, może nie wszyscy.

1 komentarz: