piątek, 8 sierpnia 2014

6 - Układając życie na nowo

Brak komentarzy jest naprawdę dla mnie niezadowalający :/ Macie tutaj jeszcze jeden odcinek, ale nowych nie będzie, jeśli ktoś tu się nie pojawi i nie skomentuje, zrozumiano? :D
__________________________________________________________________________
- Co się stało, Amy? - skrzywił się widząc mój stan.
- Co się stało pytasz? Zrujnowałeś całe moje życie idioto!
- O co ci chodzi?
- Od rana nie gadam z Cam, właśnie zerwałam z chłopakiem i zwolnili mnie z pracy, wiesz czemu? Bo wszyscy widzieli tą zasraną gazetę z nami na okładce!
- Słońce... - zaczął Bruno.
- Nie mów do mnie słońce, nienawidzę cię! - krzyknęłam w płaczu i szybko wróciłam do domu.

.
Wściekła wróciłam do domu i padłam na łóżko. Cam nawet nie raczyła wyjść ze swojego pokoju, była wkurzona, nie dziwię jej się. Nie nadaję się do roli matki... Znów próbowałam skontaktować się z Louisem, ale nic z tego. Postanowiłam, że jak najszybciej muszę wrócić z powrotem do Polski, pogadać z moim chłopakiem, prawdopodobnie byłym chłopakiem, pozbierać się do kupy i znów zacząć pracować w "View with you". Ale czy stać mnie na powrót dla nas dwóch? Teraz nie miałam jednak siły nad tym myśleć, po prostu położyłam się spać i wstałam rano następnego dnia.
Cam miała uchylone drzwi do pokoju, widziałam tylko jak pakowała rzeczy do walizki.
- Co ty robisz? - mruknęłam zaspana.
- Takie podróże po świecie chyba będą moją codziennością... Jeszcze niedawno Anglia, potem Polska, USA, a teraz... Hiszpania.
- Co? Nie lecimy przecież do Hiszpanii...
- Ja lecę - odparła. - Już dzwoniłam do rodziców. Skoro nie potrafisz mnie zrozumieć i nasz kontakt będzie taki, a nie inny to już wolę uczyć się nowego języka i zacząć wszystko na nowo.
- Camila, no co ty... A co z Brunem? - próbowałam być teraz miła. Znienawidziłam go za to wszystko, ale wiedziałam, że Cam ma prawo go poznać.
- Z Brunem? W sensie ty i Bruno? Ja już nie wiem co jest pomiędzy wami - musiała to powiedzieć!
- Chodzi mi o ciebie i Bruna... Nie chcesz go poznać?
- I tak ciągle byś mnie od niego odsuwała. Muszę dojrzeć, Amy, sama mówiłaś! - krzyknęła i pojechała z walizką przed dom. Widziałam tylko jak wsiada do taksówki. - Rodzice już na mnie pewnie czekają na lotnisku, pa siostra! - zawołała na pożegnanie i odjechała.
Schowałam twarz w dłonie, nie zdążyłam z nią nawet na spokojnie pogadać. Kazałam jej dojrzeć, a w tym momencie zachowywała się dojrzalej ode mnie... Załatwiła wszystko sama, najzwyczajniej w świecie nie chciała ze mną mieszkać...
Czym prędzej pojechałam na lotnisko, ale nigdzie nie znalazłam Cam... Zresztą co miałabym powiedzieć jej i rodzicom? Sama nie wiem. Przy okazji chciałam zobaczyć, kiedy odlatuje jakiś samolot do Polski... Za tydzień? Mam nadzieję, że wyrobię z kasą przez ten czas, bo aktualnie jestem bez pracy... Kupiłam bilet i wróciłam do domu.

Za 3 dni wylot. Bałam się wychodzić na ulicę, bałam się go spotkać, bałam się spotkać kogokolwiek kto widział tą gazetę... Przechodziłam jakieś załamanie nerwowe. W międzyczasie udało mi się dodzwonić do Meg, której opowiedziałam o wszystkim. Też widziała tą gazetę... Niestety. Mimo wszystko przyjęła mnie z powrotem do "View with you".
Nieoczekiwanie ktoś zadzwonił do drzwi. Musiał tam stać, nie mógł mi dać spokoju.
- Amy... - zaczął Mars, a ja zamknęłam mu drzwi przed nosem. - Pogadajmy!
- Przepraszam, nie znam pana - udawałam.
Ten jak jakiś głupi wlazł do środka przez otwarte okno.
- Zwariowałeś? Dzwonię na policję! - wzięłam telefon do ręki.
- Pogadajmy! - wyrwał mi komórkę.
- O czym chcesz gadać? Wszystko się popsuło! Chcesz jeszcze bardziej zrujnować moje życie, na tym ci zależy?
- Skąd mogłem wiedzieć, że pojawi się paparazzi, że będziemy w gazecie? Nie jestem święty, fakt, ale nie możesz mnie obwiniać za to wszystko.
- Mogę, mogłeś za mną nie łazić! - burknęłam.
- Chciałem cię poznać, nadal chcę.
- Ale dlaczego, wytłumacz mi czemu mnie? Cały ten czas byłeś mi obojętny, a ty na siłę próbowałeś to zmienić!
- Zaraz, zaraz... Byłem? W czasie przeszłym, tak? - uśmiechnął się.
- Tak, teraz cię nienawidzę.
Bruno spuścił głowę.
- Wyjdź, proszę - a ten najzwyczajniej w świecie wyszedł.
Odetchnęłam z ulgą. Nie chciałam go już nigdy więcej widzieć. Choć jakby się tak bardziej zastanowić to może rzeczywiście... Skąd mógł wiedzieć, że wszystko się tak ułoży? Dopiero teraz zaczęłam myśleć, ale słowo się rzekło. Moje życie to totalna ruina. Postanowiłam jeszcze raz zadzwonić do Louisa, ale... Gdzie mój telefon? Przeszukałam wszystko, każdy zakamarek, a tej głupiej komórki nigdzie nie było! Chwila, przecież...
- Mars, zabiję cię! - krzyknęłam na cały głos. Kiedy zagroziłam policją, ten wyrwał mi komórkę! Nie oddał jej, idiota. Zadzwoniłam na swój numer z telefonu stacjonarnego.
- Halo? - usłyszałam jego rozbawiony głos.
- Oddawaj ten telefon! Wróć, słyszysz?
- Znów chcesz mnie w swoim domu? - próbował wszystko obrócić w żart i wtedy dziwnie przestałam się na niego złościć. - Może tym razem to ty zawitasz u mnie? Czekaj, podam ci adres.
Od razu wybiegłam z domu. Wariat, który nie wiadomo czemu chciał mnie poznać, może wariat, ale zabawny wariat. Byłam już pod jego domem, jeśli tak można to nazwać. Raczej była to ogromna villa.
- O, Amy! W jakim celu do mnie przychodzisz? - otworzył mi drzwi.
- Bardzo śmieszne, mogę mój telefon?
- Najpierw pogadamy, usiądź - polecił mi.
Jego dom był cudny! W większości pomalowany na biało, z ogromnym ogrodem! Szczęściarz.
- Przepraszam, jeśli nadal sądzisz, że wszystko przeze mnie... Po co miałbym psuć życie bardzo fajnej kobiecie?
- Nie wiem, myślałam nad wszystkim, w sumie to... Może to nie twoja wina, Bruno.
- Nadal jestem znienawidzony przez Amy Evans? - uniósł jedną brew.
- Nie, to było pod presją... Ostatnio wszystko robię pod presją. Pokłóciłam się z Cam i wyjechała do rodziców, straciłam pracę, bo gdy tylko zaczął się twój temat to wybuchłam... Czy oni naprawdę nie mogą zrozumieć, że nic nas nie łączy?
- A co z twoim chłopakiem?
- Louis, on... Nie odbiera moich telefonów. Jeszcze jego babcia zachorowała, naprawdę wszystko się wali, Bruno - zaczęłam płakać.
- Nie płacz co - objął mnie delikatnie ramieniem.
- Nie obejmuj mnie, bo jeszcze przyjdzie paparazzi - powiedziałam pół żartem, pół serio. Ten cofnął rękę.
- Czuję się głupio, wiesz? Nie chciałem jakkolwiek przysłużyć się temu co się stało...
- Dobra, Bruno, rozumiem. I tak wylatuje za 3 dni, zapomnimy o sobie i może się wszystko ułoży.
- Przepraszam bardzo, ale gdzie wylatujesz?
- Do domu, do Polski...
- Nie jesteś stąd? - zdziwił się.
- Nie, Bruno... Pracowałam w "View with you" w Polsce, teraz tam wracam.
- Rozumiem, ale nadal mam ochotę cię poznać - zaśmiał się.
- To chyba nie będzie możliwe.
- Już zapisałem w twoim telefonie mój numer, nie martw się. - teraz i ja zaczęłam się śmiać. - Szukaj pod 'I' jak 'Ideał'.
Chwilę z nim tam zostałam, a potem wróciłam do domu. Dziwnie się czułam, znów gadaliśmy na luzie, miał w sobie coś, co mnie do niego przyciągnęło pierwszy raz, nie chciałam iść z jego domu. Nie zastanawiałam się nad tym jednak zbyt długo, niedługo później wróciłam do Polski, do Meg. Próbowałam na nowo ułożyć sobie życie.

2 komentarze:

  1. Świetnie piszesz, mam nadzieję, że nie przestaniesz. Będę komentować na bieżąco i czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak dla mnie Jess jest zbędna :3 ale reszta *.* fajniutka <3 świetnie piszesz ! :D

    OdpowiedzUsuń