- A teraz powitajcie tą dwójkę gorąco... Bruno Mars razem z Amy
Evans! - krzyknęła dziewczyna. Spojrzałam w zakłopotaniu na
przyjaciółkę.
- Jak mogłaś to zrobić!? - wrzasnęłam. - To
ustawione, tak? Specjalnie będę siedzieć obok niego, a ty co? Będziesz
nam zadawać pytania!?
- Amy, wychodź tam, proszę, inaczej cię zwolnię...
- Ale Meg - nie wierzyłam w jej słowa.
- Wychodź tam, słyszysz?
.
Widziałam jego zakłopotanie, ja nie czułam się lepiej.
- Usiądźcie, proszę - powiedziała Meg najzwyczajniej w świecie.
- Co ty tu robisz? - szepnął Bruno.
- A co ty tu robisz?
- Czemu zgodziłaś się na ten wywiad?
- Nie musicie już szeptać, gołąbeczki - zaśmiała się Meg, a my już wiedzieliśmy, że to nie skończy się dobrze.
- Meg, czemu mnie tu przyprowadziłaś? - zapytałam.
- Przecież przyprowadziłam was tu obu!
- A to nie ja miałam prowadzić ten wywiad?
- Ty tu pracujesz? - Bruno nic nie rozumiał, ale ja powoli ogarniałam sprawę. Pewnie każde show chciałoby, żeby do ich programu przyszły takie osoby jak my, które są razem w gazetach, a w świecie show-biznesu jest wokół nich niezłe zamieszanie. Mówiąc krótko Meg zaprosiła nas tu potajemnie, by zarobić sporo kasy.
- Wiem, że to głupie pytanie, ale czy coś was łączy?
- Meg, daj spokój, to pytanie było zadawane już tyle razy, a odpowiedź na nie wciąż brzmi 'nie' - odparłam.
Meg zadawała coraz dziwniejsze pytania, ale my zwykle je zbywaliśmy. Z pewnością oboje odliczaliśmy czas do zakończenia show. Ludzie nigdy nie robili takiego zamieszania przez coś tak głupiego, dlaczego teraz jest inaczej? Byłam już u kresu mojej wytrzymałości psychicznej i coś ten kres musiało przekroczyć.
- W sumie bylibyście naprawdę świetną parą - zaczęła Meg. - Więc może tak 'symbolicznie' pocałujecie się w policzek?
- Jesteście wszyscy żałośni, Meg, odchodzę z tej pracy raz na zawsze - wstałam z miejsca.
- Jesteście naprawdę śmieszni. Dziękuję, że przez takie newsy straciłem dziewczynę, a Amy chłopaka.
Oboje wyszliśmy.
- Nigdy więcej, co to miało być - powiedziałam.
- Po co zgodziłaś się na ten wywiad? - Bruno nie rozumiał.
- Bo Meg powiedziała, że mam poprowadzić jakiś ważny wywiad, słowa mi nawet o tobie nie powiedziała. Ale co ty tu robisz?
- Złotko, ja jestem Bruno Mars, muszę się zgadzać na te wywiady. Ja nawet nie wiedziałem, że tu pracujesz - westchnął.
- Pracowałam, już nigdy tu nie wrócę. Ale gdzie ja mam teraz niby iść?
- Słuchaj, wiem, że propozycja będzie głupia, może pogorszy nawet sytuację, ale straciłem ostatnio menadżera i...
- Nie, Bruno, co to to nie. - przerwałam mu.
- Dobra, jak coś to dzwoń, mam nadzieję, że nadal masz mnie zapisanego jako "Ideał" - zaśmiał się. Tak bardzo brakowało mi tego jego poczucia humoru. Gość już od pewnego czasu nie był mi obojętny, był spoko i był ostatnio jedyną osobą, która potrafiła mnie pocieszyć. W sumie gdyby nie ta sytuacja, że niby jesteśmy parą to pewnie bym się zgodziła na pracę jako jego menadżerka.
- Dobra, to może 'symbolicznie' na pożegnanie pocałujemy się w policzek? - Bruno zaczął przedrzeźniać Meg.
Bez wahania podeszłam do niego i zrobiłam co prosił, a ten lekko się zdziwił.
- Do kiedyś, panie Mars - uśmiechnęłam się.
- Do kiedyś, złotko - podkreślił ostatnie słowo.
* * *
The Hooligans właśnie lecieli samolotem do Los Angeles. Phil cały czas zachowywał się dziwacznie, jakby coś mu leżało na sercu, jednocześnie wiedząc, że nie powinien z siebie tego wyrzucać.
- Phil, mów co jest grane - Bruno od razu wszystko wyczuł.
- Ale nie zabij mnie ani nikogo w swoim otoczeniu, zrozumiano? - oboje się zaśmiali, choć Marsa jednocześnie ogarnął strach. - Po tym wywiadzie w "View with you" ty poszedłeś gdzieś z Amy, co nie?
- No można tak powiedzieć, po prostu nie chcieliśmy już tam być, a potem czekałem na was na zapleczu...
- Ty wiesz, bo tam były... - Phil przełknął ślinę.
- Co tam było, no mów.
- Tam gdzie byliście były ukryte kamery. Można powiedzieć, że wywiad trwał dalej, bo było puszczane nagranie z zaplecza, Bruno.
Mars spuścił głowę i wziął głęboki wdech.
- Słyszeli wszystko?
- I widzieli - Philowi chodziło pewnie o to buzi w policzek.
- Super.
- Stary, czujesz coś do niej?
- No nie mów, że ty też zaczynasz. Z tym całym ideałem, złotko... My sobie żartujemy, nabijając się z tej całej mojej sławy.
- Ale było buzi - zaśmiał się.
- Wielkie mi halo - mówił, choć sam nieźle się przy tym zdziwił. - Czyli co teraz będzie? Nie dadzą nam spokoju, tak? Phil, słuchaj, musimy odwołać wszystkie wywiady w ciągu najbliższych miesięcy, ja się tam nie pojawię, słyszysz?
- Jasne, stary, zrobię co mogę.
- Dzięki wielkie.
* * *
Tak się złożyło, że po tym wywiadzie pisaliśmy i dzwoniliśmy do siebie codziennie, sama nie wiem czemu. Teraz pewnie nie umiałabym zasnąć bez jego 'dobranoc'. Zwykle nasze rozmowy prędzej czy później obracały się w żart, śmialiśmy się z tego, co nas ponoć "łączy", a łączyło nas jedynie to samo poczucie humoru. Co z Louisem? Nie odzywa się, nie daje znaków życia, chyba po prostu ma mnie dość. A praca? Do dziś nie mogę jej znaleźć, przychodziłam do różnych innych programów, ale gdy byłam kojarzona jako 'ta laska co była w gazecie/TV z Bruno Marsem' od razu się wycofywałam. Nie umiałam znaleźć niczego do czego bym się nadawała zakańczając te studia dziennikarskie. Już w zupełności nie wiedziałam co robić.
"Ideał dzwoni".
- Halo?
- Amy, jest bardzo źle, jest wręcz tragicznie.
- Też się cieszę, że cię słyszę Bruno - zaśmiałam się.
- Amy, mówię serio, po tej ukrytej kamerze co ci opowiadałem ludzie zaczęli sobie myśleć nie wiadomo co, zaczęli tworzyć jakieś fanpage z nami, to jest chore.
- Fanpage?
- Ta, Bramy, Bruno + Amy - zaczął się śmiać na cały głos, z nadzieją, że zrobię to samo, jednak tego nie zrobiłam.
- Nie zrozum mnie źle, ale przez to, że jestem kojarzona z tobą nie mogę znaleźć żadnej dobrej pracy - spoważniałam. - Nie wiem co teraz, ale zastanawiałam się czy po prostu raz na zawsze nie urwać kontaktu, Bruno.
Ten się nie odzywał, dla mnie też byłoby to masakrycznie trudne i miałam nadzieję, że w głowie świta mu jakiś pomysł, przez który nie będzie tak musiało być.
- Ale ludzie nie wiedzą, że się kontaktujemy ze sobą...
- Ale się dowiedzą, wiesz jakie jest to całe paparazzi i te media...
- Mówi dziewczyna, która sama w nich pracowała - zachichotał. - Ale dobra, jak wolisz. Do kiedyś, Amy - po czym rozłączył się.
Nie powiedział już 'złotko', powiedział 'Amy'... Głupi detal, a mi już było gorzej. Do tego nie spałam całą noc bez zwykłego 'dobranoc' od Ideała.
wracasz widzę z czymś nowym!
OdpowiedzUsuńCieszę się! I mam nadzieję na takie częste odcinki jak teraz :)